sobota, 10 sierpnia 2013

Opuszczamy Kielce, teraz kierunek Radom...

Już w Krakowie, nawet w budowę :-)
Ciasno jak cholera bo ludzi trochę jest ale na szczęście mamy rezerwacje...

Jakoś "dopłyneliśmy" naszym nautilusem do Opola, w prawdzie z przygodami (zamokła elektryka, autobus przeciekał) ale... jesteśmy...

Teraz już w kolejnym autobusie w kierunku Krakowa...

Bardzo szybki postój na toaletę... Bardzo szybki ponieważ od wjazdu na teren Austrii cały czas pada i obok nas przechodzą burze więc gang palacza nie bardzo ma jak i gdzie palić...

Toaleta załatwiona więc jedziemy dalej. Za jakieś 4 godziny mamy być już w Opolu.

piątek, 9 sierpnia 2013

Austria to naprawdę piękna kraina. Na zdjęciach z autokaru tak tego nie widać jednak nie mogę nasycić się tymi widokami...

Bardzo chciałbym przyjechać tu kiedyś specjalnie i spędzić kilka dni w tej malowniczej okolicy...

Zjedliśmy właśnie kolację, obfita, nie w stylu włoskim ;-) i co najważniejsze dostałem kawę w normalnym wymiarowym kubku :-)

Jak to bywa w trasie, kiszki pełne, siku na zawołanie i już jedziemy dalej...

Jedziemy, jedziemy i jedziemy... Po przekroczeniu granicy miał być postój ale jakoś na razie się na to nie zapowiada...

Granica

No i jesteśmy już po austriackiej stronie...

Trochę odpadłem, podobno spałem godzinę... Tak czy inaczej otwieram oczy, patrzę a tu taki piękny widok... Góry... Alpy...

Wenecja

Eh, szkoda gadać a właściwie pisać bo trudno to wszystko opisać w kilku zdaniach w dodatku na telefonie. Ładne miasto które trzeba kiedyś w życiu zobaczyć...

...no i koniec tej pięknej przygody, pora wracać do domu... :-(

Koniec zwiedzania na dzisiaj, pora w końcu coś zjeść bo później już przez jakiś czas będzie tylko jazda...

Już na miejscu... Ostatnie uwagi i za chwilę ruszamy...

Praktycznie jesteśmy już na miejscu. Jeszcze tylko 5 minut, przejazd przez most łączący ład stały z wyspą i zaczynamy zwiedzanie... :-)

"Bogate" włoskie śniadanie już zaliczone chociaż w sumie chyba najlepsze jak do tej pory ;-)

Siedzimy już w autokarze i kierunek Wenecja :-)

czwartek, 8 sierpnia 2013

Jeżeli wieki g nie kłamie to jutro może być nawet ciekawie...

Prognoza jest taka że w tej okolicy mają być jakieś burze... Żeby jeszcze nie okazało się że będziemy pływać ale nie gondolami tylko w butach po kostki w wodzie... ;-)

Powrót

Trochę przeraża mnie świadomość powrotu, mam tu na myśli te wszystkie kilometry w autobusie...

Autobus jest jak najbardziej ok, kierowcy też raczej wyższa liga jednak siedzenie tyle kilometrów na dupie z rozkładającymi się na siedzeniach emerytami rząd wcześniej trochę przyprawia mnie o stan nerwowy jednak lepsze to niż samemu jechać tyle kilometrów za kierownicą...

Wenecja

Jutro krótka trasa... Tak jak wspomniałem wcześniej max. 70km :-)

Zakładam że przed 10 będziemy już na miejscu. Z tego co wiem to ma być jakiś pływanie gondolami, naturalnie zwiedzanie zabytków i o 15 wyjazd już do Polski.

Jak będzie, zobaczymy bo mamy tu gang emeryta na który co raz trzeba czekać...

Jesteśmy już w hotelu, po kolacji i zwiedzaniu okolicy.

Hotel fajny, chyba najlepszy w którym nocujemy do tej pory, duży, jest klima i internet więc chyba więcej do szczęścia już nie trzeba :-)

Jeżeli chodzi o samą miejscowość to znajduje się ona ok 70km do Wenecji. Bardzo sympatyczne miasteczko, dosyć malownicze, z ładnym rynkiem i dobrze zachowanymi ruinami jakiegoś zamku. Świetne miejsce aby zniknąć gdzieś bez wieści na kilka dni ;-)

Jesteśmy już w hotelu. Szybkie obmycie twarzy i za kilka minut obiad...

Hotel fajny, chyba najlepszy z wszystkich dotychczas jednak jest małe ale... na posiłek musimy przejść kilka kroków do drugiego hotelu ponieważ tam jest sala bankietowa która jest w stanie przyjąć jednocześnie tyle osób ;-)

Jesteśmy już prawie na miejscu, w końcu...
Za chwilę desant z autokaru, zakwaterowanie i na kolację. Po kolacji czas wolny więc pewnie pójdziemy zwiedzić Este...

Jeszcze troche jazdy przed nami... niby nie jest to dużo bo przecież sam osobiście robię dużo więcej jednak komfort jazdy autobusem a samochodem to jednak całkiem inna bajka... Jedyny plus jest taki, że samemu nie trzeba siedzieć za kierownicą...

Podoba mi się jeszcze jedna rzecz w całej tej wyprawie... Jadąc tak po trasie przyjeżdżamy przez niezliczoną ilość tuneli w górach... Niesamowite uczucie :-)

Jedno trzeba przyznać, widoki które mamy za oknem jadąc coś zwiedzać są naprawdę super...

W samej Florencji też jest od cholery czarnych którzy na każdym rogu sprzedają kapelusze albo podrabiane torebki...

Dziwne to o tyle że robią to właściwie pod sklepami firmowymi i kompletnie nikt z tym nic nie robi. U nas już koleś został by zwinięty przez straż miejską a tu luz, kompletny luz...

Florencja

Florencja zaliczona, jesteśmy już w autokarze i za chwilę wyjazd w stronę Wenecji do hotelu...

Tzn jedziemy do Esto chyba. Tam śpimy. Florencja jest przepełniona kupa złodziei.... my sie pilnowalismy mocno. Jest jakieś 41 stopni. Chyba buty mi sie rozklejaja z goraca.

Fakt, mają trochę fajnych zabytków ale my jesteśmy najbardziej dumni że byliśmy tam gdzie został pochowany Galileusz...

Ostatni przystanek na małe sikanie i za chwilę idziemy zwiedzać Florencje...

środa, 7 sierpnia 2013

Ciemna noc a tu ciepło... Faktyczne jest tyle bo pokazuje tyle samo termometr na ulicy jednak pomimo że nie ma klimatyzacji w pokoju da się żyć :-)

Miejscowość położona jest w górach, w takim miejscu gdzie cyrkulacja powietrza sprawia, że jest Mario miły chłodek wieczorem i w nocy.

Oboje z Ulą doszliśmy do wniosku, że chcieli byśmy tu jeszcze raz przyjechać na tydzień i odpocząć, właśnie tu, w tym miasteczku :-)

Niedawno wróciliśmy z małej wycieczki. Pani przewodnik potwierdziła nam że trochę wyżej w miasteczku w którym mieszkamy znajduje się starte miasto które jak ktoś chce to może wybrać się i zobaczyć więc po kolacji w ramach spalania kalorii wybraliśmy się tam, warto było, naprawdę warto... naszym oczom ukazał się krajobraz z całkiem innej epoki...
Widziałem różne stare miasta ale to zrobiło na nas niesamowite wrażenie... zresztą co tu gadać, wystarczy zobaczyć zdjęcia...

Już po wytapianiu... Zjaraliśmy się chyba dobrze, wieczorem się okaże... ;-) Teraz małe, mrożone ekspresso i powoli w stronę zbiórki gdzie ma czekać na nas autokar...
---
Wysłano z BlackBerry®

Gaeta

Bosko... Dwa dni temu moczyliśmy się w morzu adriatyckim, dzisiaj w morzu tyrenskim. Woda idealna, zwłaszcza dla Uli, ma 29 stopni. W cieniu temperatura to jakiej 36 a na słońcu to już chyba nikt nie patrzy żeby się nie przestraszyć ;-)

Ludzi cała masa ale w sumie co tu robić w taką pogodę...?

Posiedzimy tu jeszcze godzinę później idziemy przejść się po mieście a o 16:30 wracamy do hotelu.

Wyjazd tutaj wyszedł właściwie przez przypadek ponieważ dzisiaj w planie miał być Rzym, spotkanie z papieżem ale okazało się, że Franciszek powiedział, że kim on jest aby biedni ludzie stali w pełnym słońcu i czekali na niego, dlatego właśnie odwołał wszelkie spotkania w sierpniu aby nie dochodziło do czegoś takiego...


---
Wysłano z BlackBerry®

...

Właśnie naszla mnie taka mała refleksja po odwiedzeniu naszych żołnierzy poległych tutaj...

Ilu z nas w tej chwili poszło by walczyć za kraj, za lepsze jutro gdyby zaszła taka potrzeba? Wydaje mi się, że długo trzeba by szukać takiego zrywu ludzi jaki miał miejsce podczas 2 wojny światowej...

---
Wysłano z BlackBerry®

Monte Cassino

Byliśmy na cmentarzu i... Nie będę nic pisał ponieważ wzięła nas z Ulą jakaś taka zaduma...

Mało który z tych żołnierzy dożył 40 lat a wszystko po to aby nowe pokolenia mogły poczuć co to wolność...

Wielki szacunek dla walczących tutaj...
---
Wysłano z BlackBerry®

Piedimonte San Germano

Klasztor świętego Benedykta który podczasz szturmu na Monte Cassino został doszczętnie zniszczony przez Amerykanów (bombardowanie). Z całego obiektu zachowały się wyłącznie podziemia.

Po wojnie klasztor został kompletnie odbudowany. Widok całości robi niesamowite wrażenie...
---
Wysłano z BlackBerry®

Cassino

Właśnie byliśmy w muzeum poświęconemu poległym pod Monte Cassino... Prezentacje multimedialne które zrobiły na nas wrażenie.

Człowiek nie zdaje sobie sprawy ile ludzi poświeciło życie aby my i nasze dzieci mogły żyć w normalnym świecie...

Po tym co zobaczyłem nabrałem ogromnego szacunku dla tych ludzi i ich poświęcenia...
---
Wysłano z BlackBerry®

wtorek, 6 sierpnia 2013

Kieszonkowcy

W prawdzie miałem już iść spać jednak przypomniało mi się coś jeszcze...

Pierwsza sprawa to kieszonkowcy... Przewodniczka bardzo ale to bardzo uczulała nas na pilnowanie swoich toreb, plecaków. Zaraz po wejściu na teren metra przy naszej grupie pojawiło się dwóch młodych ciapatych w dziwmy sposób próbując się zbliżyć do naszej grupy jednak zobaczyliśmy to ja i jeszcze jeden człowiek z naszej ekipy... Patrzyliśmy na bezczela im prosto w oczy po czym po chwili koleś z naszej ekipy ruszył w ich kierunku i ciapaci zmyli się szybciutko jednak chwila nieuwagi i człowiek może zostać oskubany... W metrze starszy pan siedzący obok także swrócił nam na to uwagę jak tylko usłyszał, że jesteśmy obcokrajowcami. Jak kompletnie nie wiedziałem o co chodzi ponieważ mówił po włosku jednak moja żona poliglotka :-) szybko załapała o co chodzi i podziękowała za informację :-)

Druga sprawa która rzuca się strasznie w Rzymie to na każdym rogu jakiś czarny lub hindus próbujący nam sprzedać kapelusz, flaszkę wody lub torebki Prada lub innej podróby znanej firmy...

Rzuca się to strasznie w oczy bo jest ich cała masa a policja ma na to wywalone i kompletnie nic z tym nie robi. Dziwi mnie to trochę ponieważ u nas za coś takiego zaraz jakieś służby zawinęły by kolesia, zwłaszcza jak na traktach turystycznych, będących wizytówką miasta próbuje sprzedawać w biały dzień podrabiany towar... W Rzymie nic, kompletnie nic, siedzą jeden obok drugiego i nagabują we szystkich znanych mi językach jednocześnie...
---
Wysłano z BlackBerry®

Rzym - podsumowanie

Ogólnie jesteśmy bardzo miłe zaskoczeni tą wycieczką po Rzymie, niesamowite widoki, historie które opowiadała nam pani przewodnik o których jeszcze ani ja ani Ula nie słyszała...

Ceny, fakt ceny w samym Rzymie są wysokie, kasują właściwie za co tylko się da i ile się da jednak warto wydać te wszystkie pieniądze i zobaczyć wszystko na własne oczy :-)

Kilka moich spostrzeżeń...
Ponieważ było dzisiaj strasznie gorąco więc podstawą było mieć przy sobie butelkę wody, wiadomo każdy coś miał jednak w upał bardzo szybko wody nie było. Pani przewodnik powiedziała że spokojnie możemy pić wodę z wszelkich wodotrysków na mieście. Osobiście podchodziłem dosyć sceptycznie do tej propozycji ponieważ chyba najgorsze co może się trafić przy zwiedzaniu takich zabytków to rewolucja w żołądku ;-)

Przełamałem się jednak i zaryzykowałem po rozeznaniu gdzie ewentualnie po trasie są toalety ;-)
Okazało się, że woda faktycznie jest smaczna i nawet takiemu delikatesowi jak ja nie szkodzi :-)
Później piliśmy normalnie z każdego takiego wodopoju i nic, kompletnie nic, żadnych problemów z żołądkiem :-)

Jeszcze jedna rzecz która rzuca się w oczy... Włosi mają dosyć olewający stosunek do stanu toalety ;-)
Zarówno w Rzymie jak i Asyżu, bardzo elegancka restauracja, serwowane posiłki super, kawa genialna ale toaleta jest bo jest... i brak deski na kibelku. Później dowiedzieliśmy się od pani przewodnik, że ta nacja ma właśnie takie podejście, nie ma deski ale przecież zrobisz człowieku co masz zrobić bo jesteś tu w innym celu niż siedzieć np. na kiblu ;-)

Niewiem co jeszcze napisać, chyba na chwilę obecną tyle bo późna godzina, człowiek zmęczony po całym dniu chodzenia więc trzeba spać. Ula śpi już jak dziecko od godziny tylko mnie wzięło jeszcze na pisanie ;-)

Tak więc koniec przekazu na dzisiaj, stanowczo pyta spać...

Roma

Jak widać na zdjęciu, za plecami łuk triumfalny czyli koniec wycieczki na dzisiaj :-)

Ogólnie Rzym robi niesamowite wrażenie, naprawdę warto przyjechać tutaj i zobaczyć to wszysko.

Za chwilę desant w kierunku metra, metrem na parking i jeszcze 70km do hotelu...

My daliśmy radę jednak niektórych ta trasa pokonała. Fakt jest faktem, że poruszanie się w tym mieście w pełnym słońcu i temperaturze grila to nie lada wyzwanie jednak pani przewodnik tak nas oczarowała opowiadaniem, że niewiadomo kiedy minęło 6 godzin...
---
Wysłano z BlackBerry®

Rzym

Krótka przerwa na kawę po zwiedzaniu Watykanu. Jesteśmy w okolicy fontanny di Trevi. Temperatura w cieniu około 40 stopni ale o dziwo nie wymiekamy. Watykan Panteon itp sa wspaniale. Łeb pełen informacji i wrażeń. Modlilismy się przy grobie Jana Pawła II i dotykalismy wszystkiego co magiczne w kaplicy sykstyńskiej. Zaraz wyruszamy do Koloseum. Podobno dzisiejszy dzień jest najgorszy, ale dla nas chyba najlepszy.
---
Wysłano z BlackBerry®

Città del Vaticano

Hmm... Co tu pisać...? Widok mówi sam za siebie... :-)
---
Wysłano z BlackBerry®
Jesteśmy już w Rzymie, od Watykanu dzieli nas właściwie tylko brama jednak pani przewodnik zarządziła przerwę pół godziny przez rozpoczęciem... Oficjalnie na kawę, nieoficjalnie wszyscy szukają w okolicy toalet... ;-)
---
Wysłano z BlackBerry®
Kolejny piękny dzień ;-)
Śniadanie zjedzone, cała ekipa już w autokarze, kierunek Rzym... :-)
---
Wysłano z BlackBerry®

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Fiuggi

No i już pod hotelem...
Czekamy teraz na naszego pilota aż rozdzieli pokoje, następnie szybki prysznic i o 20 wyjazd na kolacje...
---
Wysłano z BlackBerry®

Upał

Zatrzymaliśmy się na chwilę na małe siku i... MASAKRA... Wielki szok termiczny... W autobusie ok 27 stopni, wyszedłem i szok, 40 stopni...
---
Wysłano z BlackBerry®
Zapomnialam dodać ze Asyż jest w calaosci oryginalnie średniowieczny. A teraz desant do hotelu, szybki prysznic i wieczorek fakultatywny z tańcami. Powoli przyzwyczajam się do gorąca. Dzisiaj było 37 stopni w cieniu
---
Wysłano z BlackBerry®

Assisi

Pan mąż a w tle symbole sw. Franciszka. Litera T, Francesco na koniu i krzak oliwny. Asyż to piękne miejsce. Pomimo tysięcy turystów jest cicho i czysto. Przy grobie Franciszka zamówiliśmy msze w intencji rodziny Nowakow i Okrojow. Zapalilismy także świece w intencji bliskich. A ze spraw przyziemnych to wypilismy kawę z likierem sambuco. Smak wymiatą, istny tajfun smaków w buzi.
---
Wysłano z BlackBerry®
No i jesteśmy w Asyżu... Ostatnie sikanie i za chwilę idziemy. Nie wiem jak bedzie bo w tej chwili jest ok 35 stopni i ostre słońce a to jeszcze nie jest samo południe...
---
Wysłano z BlackBerry®
Jedziemy... Podobno 3 godzinki jazdy... Zobaczymy...
---
Wysłano z BlackBerry®
Kolejny piękny dzień... Śniadanie zjedzone, hmm... ciężko nazwać to sniadaniem ale o tym później, tak więc siedzimy już przed hotelem, bagaże zapakowane i czekamy na panią Ole która teoretycznie powinna już nas poganiać bo planowany wyjazd jest o 8:30 a do tej pory nikt jej nie widział...?
---
Wysłano z BlackBerry®

niedziela, 4 sierpnia 2013

Cesenatico

Właśnie wróciliśmy z nad morza... Jest masakra... Ludzi jak mrówek w mrowisku, woda jak zupa, "tylko" 29 stopni jednak jest to wszystko dosyć fajnie zorganizowane. Ogólnie plaże raczej są prywatne, nie ma samowolki na zasadzie kto pierwszy ten lepszy, chcesz siedzieć, zapłać a dostaniesz miejsce, leżak i parasol, nie ma rozkładania się prawie w samej wodzie... Pas ok. 5 metrów od wody musi pozostać wolny dla tych co spacerują i służb ratowniczych.

Teraz odpoczywamy i czekamy na kolacje... Po kolacji jeszcze raz wycieczka nad morze...
---
Wysłano z BlackBerry®
No to idziemy na plaże...
---
Wysłano z BlackBerry®

Hotel

Dotarliśmy w końcu do hotelu... Hmm... Jak by to powiedzieć...? Mariot to raczej nie jest, bardziej bym to określił jako hostel ale w sumie... łóżko jest, kibel jest, prysznic jest... a i tak jutro nocujemy w innym hotelu...
---
Wysłano z BlackBerry®
Plan działania na wieczór jest prosty... W tej chwili podstawa to prysznic, zimny prysznic... Jakieś pół godzinki, drugie tyle Ula ;-) następnie przegrupowanie w jakieś kąpielowniki i kierunek plaża... Adriatyk znajduje się od nas ok 5 minut drogi (tak przynajmniej twierdzi pani pilot) więc być i nie zobaczyć...? Nie do pomyślenia... :-)
---
Wysłano z BlackBerry®
Komplet na pokładzie, jedziemy już do hotelu...
---
Wysłano z BlackBerry®
Zjedzone, kawusia wypitą, ostatnie drobne zakupy i o 14:30 jedziemy dalej... Chyba już do hotelu...
---
Wysłano z BlackBerry®

Czas wolny

Koniec zwiedzania, teraz czas wolny :-) i obiadek...

Ula zamówiła sobie spaghetti, tirąmisu, ja to samo. Zjemy i powoli zbieramy się powoli do autokaru a następnie 14:30 wyjazd do hotelu...

Plan na wieczór to prysznic i na plażę, jak wyjdzie, zobaczymy...
---
Wysłano z BlackBerry®
Najważniejsze zakupy chyba zrobione ;-)

...ale wino mają tutaj genialne... :-)
---
Wysłano z BlackBerry®

San Marino

Jesteśmy już na miejscu... Okolica niesamowita... Sam wjazd na górę robi niesamowite wrażenie...
---
Wysłano z BlackBerry®

Ferrara

Ostatni postój przed San Marino... Opcja kawy, śniadania i w większości przypadków toaleta...

Mi osobiście marzy się najbardziej duża, czarna kawa... ;-)
---
Wysłano z BlackBerry®